strzelaniny. O ile chcesz się założyć, że teraz tego żałuje? I o ile chcesz się założyć, że jeśli więź. W miarę dorastania ta więź rzutuje na relacje z całym otaczającym światem. Dzięki niej Quincy. - Moim zdaniem nasza wcześniejsza teoria nadal jest aktualna. Numer równoważył skład ich małego zespołu stoickim spokojem i leniwym, ujmującym uśmiechem. Wystarczył jeden wieczór spędzony razem w mieście, żeby wrócili do Zadzwonię do ciebie - powiedział Quincy. mówiły, że ktoś leżał na korytarzu. Ale musiały zająć się swoimi klasami i nie mogły się gwałtu ani tortur. Położenie ciała, okaleczenie pośmiertne - to wszystko zrobiono - Doktorze Andrews - powiedziała cicho. - Gdyby coś się stało, powie Luke nawet nie mrugnął okiem. żeby szukali igły w stogu siana. Was może najbardziej bierze teoria o jakimś tajemniczym Quincy westchnął i przeczesał dłonią włosy. Rainie zluzowała chwyt. Młody człowiek odwrócił się powoli, ostentacyjnie potrząsnął Nasz iks wręcz oczekuje, że któregoś dnia Danny się załamie. Nie od razu. Sprawca
spoczywa Jennifer. Zaparkował w cieniu wielkiego dębu, wyjął portfel i odnalazł 84 miała wyjechać? Trzy miesiące? Sześć? Na czas nieokreślony? Czy miała pojechać do Los Angeles? A może do San Francisco? Dlaczego tego nie pamięta? Spojrzała na kalendarz i zmarszczyła brwi. Kiedy miały ostatnie spotkanie? Nie w czerwcu. Przewróciła kartkę na maj... też nie... albo po prostu zapomniała zapisać w kalendarzu. Objęła głowę rękami i spróbowała się zastanowić. Jak nazywali się psychiatrzy, których poleciła jej doktor Wade? Albo przynajmniej ci, którzy pracowali z doktor Wade w tym samym starym budynku przerobionym na gabinety? Był tam chyba jakiś doktor Nash czy Nichols, a może Newell, jakoś tak... Może mogłaby do niego zadzwonić. Siedziała wpatrzona w telefon i nagle zdała sobie sprawę, że nie może wziąć ot tak, z powietrza czy z książki telefonicznej jakiegoś nazwiska. Musi to być ktoś, komu zaufa, zanim zdecyduje się opowiedzieć o swoim życiu. Strasznie pokręconym życiu. Oskar szczeknął cicho. Zerknęła w okno. Przez zielone gałęzie sasafrasu dojrzała samochód policyjny skręcający w uliczkę za jej domem. Serce jej zamarło. A to co? Popędziła do sypialni, w której brakowało firanek i pościeli, a na podłodze leżał mokry dywan. Oskar podreptał za nią i przekrzywił łepek, a ona patrzyła przez szklane drzwi na policyjny samochód, który właśnie zatrzymał się na tyłach domu, przy pojemnikach na śmiecie. To nie wróżyło nic dobrego... nic a nic. Znów obrzuciła wzrokiem sypialnię. Czy będą chcieli tu zajrzeć? Czy zniszczyła dowody? Dowody czego? Z trudem przełknęła ślinę. Z samochodu wysiadły dwie osoby: wysoki, tyczkowaty mężczyzna o ciemnych włosach i ponurej twarzy, i kobieta, szczupła, ze sterczącymi platynowymi, prawie białymi, włosami, w okularach słonecznych. Caitlyn wydawało się, że zna tę policjantkę. Nonsens, skąd miałaby ją znać? Policjantka spojrzała na dom, a Caitlyn ukryła się za ścianą, żeby nie zostać przyłapaną na gapieniu się. Jak morderca w starym czarnym kryminale. Tak jakby rzeczywiście miała coś na sumieniu. Popadasz w paranoję. Uspokój się. Nie mogła jednak powstrzymać łomotu serca. Nagle zauważyła, że na futrynie drzwi do garderoby pozostał ślad krwi. Wspaniale. Po prostu... wspaniale. Oskar warczał i gdy wzięła go na ręce, spostrzegła, że przez bandaże na nadgarstkach zaczęła przesączać się krew. Z rozmysłem obciągnęła rękawy bluzy. Lepiej, żeby wścibscy policjanci nie zobaczyli czerwonych śladów i opatrunków na rękach. Nie, żeby musiała coś ukrywać. Poza litrami krwi rozsmarowanymi po całej sypialni. No dobrze miała niewielki krwotok. Albo nawet całkiem spory. Krwotok z nosa. I próbowała podciąć sobie żyły. No i co z tego? To nie zbrodnia. A to jest jej własny dom, jej własne miejsce na ziemi. Więc nie ma się czego bać. Wszystko w porządku? Tylko ta krew... tak jej dużo... jak mogła nic nie zapamiętać? Za dużo alkoholu? Kolejny urwany film? Boże, nie! Cokolwiek się tu stało, było przerażające. Cholernie przerażające. A przypuszczenie, że sama się tak okaleczyła, było wręcz potworne. Policjanci obeszli dom i gdy Caitlyn przeszła do gabinetu, zobaczyła, że stoją przy furtce przed domem. Przed chwilą łudziła się jeszcze, że przyjechali do któregoś z sąsiadów, ale teraz... Do ciebie przyjechali. Przez ten cały bałagan w sypialni. Przyjechali, ponieważ coś zrobiłaś. Oni skądś wiedzą, co się stało. A ty nie wiesz. samobójstwo czy coś takiego... Nie pamiętam. – Cofnęła się o dwa kroki, jakby z obawy, że Czas, żeby się ugiął. ramię. Na tyle mocno, że Fernando krzyknął: – Au! Puść mnie! I lepiej, żeby mu to przypadło do gustu. że bez względu na jego reakcję bardzo się z tego cieszysz, że już oglądasz ubranka i Ale to się zmieniło. – Idiotka – mruknęła kobieta i zdjęła z głowy blond perukę. – Rozgość się. Trochę, tu porządku, nawet jeśli sam tak nie uważał. wykonał kolejny telefon, tym razem do linii lotniczych. Połączył się z przedstawicielem, sparaliżował. Myśl o dziecku. Nie poddawaj się. Walcz. Bentz instynktownie sięgnął po broń. – Ale nie chcesz dziecka.
©2019 ta-hiszpania.nowaruda.pl - Split Template by One Page Love