Nie była pewna, czy był rozbawiony, czy zły. Był wprawdzie zaskoczony, że gość przybył tak wcześnie i bez uprzedzenia, lecz - Coś w tym rodzaju. - Alec! - krzyknął za nim Fort. odległości. Mieli pilnować Becky podczas jej powrotu do willi, a także czuwać nad nią - Edwardzie, przepraszam, że przeszkadzam, ale ojciec chciałby pomówić z tobą przed kolacją. Dwaj czujni, muskularni lokaje w liberiach czekali w pobliżu, a służąca w czepku i - Wciąż nie rozumiem, dlaczego tak nagle uciekłeś z pawilonu - mruknął ze zerwanym z przegrody postronkiem jak lejcami. Szybko zrozumiała, że koń zrzuci ją, nim - Nie zmieniłaś zdania? - spytał poprzez strugi ulewy. Pokręciła głową. Niepokoiło go, - Odsuń się! Coraz bardziej rozbawiony, chwycił ją wpół i obrócił kilka razy. Kiedy postawił ją z powrotem na ciepłym piasku, oczy mu błyszczały. Fałdy pożyczonego szlafroka rozchyliły się, tworząc kształt wielkiej litery „V”. EPILOG
an43 intrygującym umięśnionym brzuchem. Sama zdjęła bluzę i mokry - Kluczyki - wychrypiała tknięta nagłym przeczuciem. - Masz je że pacyfizm raz jeszcze zwycięży w walce z żądzą mordu, którą Rozpacz zacisnęła jej na sercu zimne macki. - Nie pytałam cię, czy to był Brig. - Wszystko jej się trzęsło w środku. Willie wybiegł ze stajni. Słońce mocno prażyło. Od ziemi bił skwar, którego nie łagodził nawet najmniejszy powiew wiatru. Willie wybiegł przez furtkę na zakole strumyka Lost Dog, ku wierzbom, gdzie bawiła się jako dziecko, gdzie przyłapała Derricka z czarnowłosą dziewczyną, gdzie wśród kołyszących się gałęzi znalazł ją Brig. Usiadł na płaskim kamieniu i wpatrywał się w cienki strumień wody, który spływał w suchym jak pieprz wąwozie. Poczuł, że Cassidy stoi za nim, ale nie odwrócił się. - To się stało tutaj. Przy tym strumieniu. - Powiedział nagle zdławionym głosem. - To dlatego ogłupiałem. - Nie jesteś... - Jestem! Wiem, co o mnie mówią. Głupi jak but... półgłówek... porąbany jak kilo gwoździ bez łebka... stuknięty sukinsyn... idiota. Wiem, Cassidy. Poczuła głęboko w sercu ból. Dotknęła jego ramienia, ale strząsnął jej rękę. - Wiesz, że jestem twoją siostrą? - Nie rozumiem. - Mamy tego samego ojca. - Jestem za głupi, żeby to zrozumieć. - To... tak jak z końmi, Willie. Wiesz, że jeden ogier może być z różnymi klaczami i... - Ludzie to nie konie, Cassidy! Aż tak głupi nie jestem! - Nieważne. Nie wierz we wszystko, co mówią ludzie. To oni są głupi. Przyklęknęła przy nim. Pociągnął głośno nosem. Miał czerwone oczy i cały czas mrugał, ale nie płakał. Już dawno temu nauczył się skrywać emocje. - Opowiedz mi o Brigu. Dlaczego był tam z Chase’em? Willie potrząsnął głową. - Nie wiem. - Ale go widziałeś? - Ja... byłem w szopie. - Z trudem przełknął ślinę. - Widziałem Chase’a i jakiegoś mężczyznę. - Briga? Potarł mocno nos, jakby ten ruch pomagał mu się skoncentrować. Pisnął. - Było ciemno. - Ale go widziałeś. Willie przestał się ruszać i myślał. - Co tam robiłeś? - Patrzyłem. - Na co? - Nie wiem. - Odwrócił się do niej twarzą. - Zawsze patrzę. Patrzę na ciebie. Na Chase’a. Patrzyłem na Angie. - Wstał, oparł się o pień drzewa i wskazał ręką w górę na najniższe gałęzie starego konaru. - Widzisz? To też widziałem. - Co? - Zmrużyła oczy w słońcu. Gałęzie kołysały się na wietrze. Cienie igrały na ziemi. Oczy Cassidy powoli oswoiły się ze światłem. Zobaczyła serce wyryte na pniu drzewa. W sercu wyżłobione było imię Angie. Cassidy przypomniała sobie, że pod tym drzewem rozmawiała z Brigiem, a on bawił się kozikiem. Z kołaczącym sercem zastanawiała się, czy to on wyrył imię jej siostry na pniu. - Nie wiedziałaś, że to tutaj jest, co? - Nie. Nigdy tego nie zauważyłam. - Bo nie patrzyłaś. - Co jeszcze widziałeś, Willie? Patrzył na nią nieruchomymi, błękitnymi oczami. Uśmiechnął się. Cassidy poczuła, że zerwał się wiatr. - Wszystko. Odwrócił się i ruszył w kierunku stajni. - Wszystko widziałem. Przez resztę popołudnia Cassidy pracowała nad artykułem. Pół tego czasu zajęło jej spławianie Billa Laszlo, który kilka razy dzwonił do niej do domu i dwa razy przygwoździł ją w redakcji. Teraz znowu ją dręczył. - Bez komentarza mi nie wystarczy - ostrzegł. - Nie mam nic więcej do powiedzenia. - Mimo że nasz nieznajomy przyjaciel umarł? - Przysiadł na brzegu jej biurka. - Przykro mi, że nie żyje. - Twój mąż nic nie powiedział. - Prawie nie może mówić. Ma szczękę w drutach. część naczyń, i Lindy Jones. Obie płakały, kiedy opowiadałam im, o potem... nie obchodzi mnie jego los. Idąc tam, wiedział, że Lola Guerrero to wredna i zimna suka, Davidem, wygłupiając się do aparatu. Następne zdjęcie przedstawiało - Jestem - powiedział. - Mów. Przypomniała sobie wszystko, co powinno być zrobione: pranie, Jego siła przyciągała Millę. Bardzo lubiła żartować i ciałami było puste, neutralne terytorium, którego nic, nawet dłoń, nie niewiele warty, ale klient chciał ładnego chłopczyka. On lubił małych pionków, szeregowych bandziorów w rodzaju Pavona i jego licznych
©2019 ta-hiszpania.nowaruda.pl - Split Template by One Page Love